Europejska Stolica Kultury 2016, European Best Destination 2018, miasto mostów, krasnoludków i galerii handlowych – czy komuś trzeba jeszcze przedstawiać Wrocław? W ramach kampanii „Poznaj Polskę… w weekend” w towarzystwie „Power Couple” postanowiliśmy dowiedzieć się, co konkretnie decyduje o wyjątkowości stolicy Dolnego Śląska, którą rocznie odwiedza nawet 5 mln turystów. Dziś wracamy z odpowiedzią i weekendowym przewodnikiem po prawdopodobnie najlepszej miejscówce w Polsce na ekscytujący city break.
Gdy trzy lata temu Wrocław został zwycięzcą prestiżowego, międzynarodowego konkursu European Best Destination, na turystycznej scenie świata zadrżało. Na Europejską Stolicę Kultury 2016 oddało głos ponad 41 tys. osób z niemal 150 krajów. Za Wrocławiem znalazły się europejski stolice, w tym Amsterdam, Ateny i Paryż, a także takie bajeczne kierunki turystyczne jak francuski Colmar czy chorwacko Hvar – łącznie 19 innych miast.
Wraz z „Power Couple” państwem Torres spędziliśmy 3 intensywne dni w stolicy Dolnego Śląska, by sprawdzić, czy to może nie za sprawą wrocławskich krasnali Wrocław stał się jedna z najlepszych europejskich miast na ekscytujący city break. Sprawdziliśmy największe turystyczne hity, odwiedziliśmy modne nocne miejscówki, stanęliśmy oko w oko z rekinem i przekroczyliśmy każdą z pięciu przepływających przez miasto rzek, by by dziś podpowiedzieć Wam, jak zaplanować pełen pozytywnych wrażeń weekend w mieście krasnoludków, Jerzego Grotowskiego i Eberharda Mocka.
Nowoczesny, strategicznie położony w centrum Wrocławia – 20 minut spacerem od Rynku, w bezpośrednim sąsiedztwie popularnych centrów handlowych – Q Hotel Plus Wrocław **** może się poszczycić najwyższymi światowymi standardami. Na gości czekają sala fitness, miejsca na parkingu (podziemnym lub zewnętrznym, oddalonym 150 m od budynku hotelu) oraz 127 przestronnych, klimatyzowanych i dźwiękoszczelnych pokoi urządzonych w stylu wielkomiejskiej elegancji. W każdym znajdują się designerska łazienka z prysznicem i suszarką do włosów, telewizor LCD, telefon, minibar, sejf, zestaw do parzenia kawy i herbaty oraz bezprzewodowy dostęp do Internetu. W wybranych, pokojach narożnych, cieszyć się można ponadto widokiem na najwyższy budynek w Polsce.
Otwarty w 2013 r. drapacz chmur górujący nad stolicą Dolnego Śląska nie każdemu się podoba, wiele osób zarzuca mu, że kompletnie nie pasuje do architektury miasta, innym zaś jego kształt kojarzy się z… zresztą domyślcie się sami. Może się jednakowoż pochwalić najwyżej położonym punktem widokowym w kraju – i nie przypadkiem kojarzy się ze słynnym londyńskim The Shard. Choć jest niższy od swego angielskiego kuzyna o blisko 100 m, widoki z przeszklonego tarasu na 49. piętrze (200 m nad ziemią!) prezentują się wcale nie mniej imponująco. Można stąd w całej okazałości podziwiać Stare Miasto, zakola Odry, dziesiątki mostów, a przy sprzyjającej pogodzie nawet odległą o 100 km Śnieżkę.
Zobacz inne hotele we Wrocławiu
Hotel Tumski ⋆⋆⋆
Stylowy hotel w historycznym centrum Wrocławia, na styku Mostów Piaskowych i Wyspy Słodowej – możliwość dokupienia rejsu statkiem lub wycieczki z przewodnikiem
Radisson Blu Hotel Wrocław ⋆⋆⋆⋆⋆
Luksusowy hotel znanej marki w sercu historycznego Wrocławia, kilka kroków od Panoramy Racławickiej i Odry, 10 minut spacerem od Rynku i tylko 4 minuty od Muzeum Narodowego
Boutique Hotel’s Wrocław
Elegancki i nowoczesny hotel w dzielnicy Popowice, zaledwie 15 minut jazdy samochodem i 20 minut jazdy tramwajem od rynku
Panorama Racławicka
Nowa aranżacja holu wejściowego, mapping i pokaz multimedialny w małej rotundzie oraz różnorodne ścieżki narracyjne w dużej rotundzie – choć Panorama Racławicka zawsze cieszyła się dużą popularnością, świeżo po modernizacji bilety do muzeum rozchodzą się szybciej niż świeże bułeczki. I trudno się temu dziwić! W większości muzeów na świecie podziwia się wiele różnorodnych dzieł sztuki. Tutaj dzieło jest tylko jedno – ale za to jakie! Monumentalny obraz przedstawiający zwycięstwo Tadeusza Kościuszki pod Racławicami liczy sobie 114 m długości i 15 m wysokości. Niecodzienny sposób prezentacji wewnątrz specjalnie zaprojektowanej okrągłej rotundy sprawia, że widz otoczony jest płótnem ze wszystkich stron i ma wrażenie uczestnictwa w przedstawianych wydarzeniach.
Wrażenie to dodatkowo potęgują trójwymiarowe makiety, które skutecznie zacierają granicę między rzeczywistością a światem obrazu oraz szereg nowoczesnych rozwiązań wprowadzonych tu przy okazji ostatniego „liftingu”. „Panorama Racławicka” to dzieło XIX-wiecznego lwowskiego malarza Jana Styki, który do współpracy zaprosił słynnego specjalistę od scen batalistycznych Wojciecha Kossaka oraz wielu innych wybitnych twórców, jak m.in. Teodor Axentowicz, Włodzimierz Tetmajer czy Ludwik Boller. Z początku obraz był wystawiany w specjalnym pawilonie we Lwowie, a gdy po wojnie trafił do Wrocławia, przez wiele lat kurzył się w muzealnym magazynie. Dopiero w 1985 trafił do charakterystycznego budynku nad Odrą, w którym eksponowany jest do dziś. To obecnie najgorętszy punkt na turystycznej mapie Wrocławia, więc rekomendujemy wcześniejszą (nawet z kilkudniowym wyprzedzeniem) rezerwację on-line biletów wstępu – my tak zrobiliśmy i od tego zaczęliśmy wizytę w mieście.
W drodze na Rynek
Wyznamy coś od razu. Trasa spacerowa pierwszego dnia prowadzi tylko wydeptanymi ścieżkami, z których każda prowadzi na rynek. Ale tylko jedna, ul. Świdnicką, prowadzi do niego obok prawdopodobnie najbrzydszego budynku w całym mieście. Podkreślamy „prawdopodobnie”, bo choć na poparcie tej tezy moglibyśmy przytoczyć różne rankingi, to jednak pomysły zburzenia otwartego w 1993 roku domu towarowego od początku spotkały się z ostrą krytyką wrocławskiego środowiska architektów, a gdy pod koniec lipca tego roku Urząd Miasta wydał pozwolenie na jego rozbiórkę, mieszkańcy zorganizowali spontaniczny happening, podczas którego tańczono do przebojów z lat 1990 w stylizacjach z tych czasów. Co takiego w sobie ma dom towarowy Solpol nie wiemy, a jego postmodernistyczne walory pozostawiamy do indywidualnej oceny, dopóki jeszcze straszy na ulicy Wrocławia.
A dla estetyczno-architektonicznego odreagowania polecamy rzut oka na jedną z najpiękniejszych wieży ciśnień nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i całej Europie. Wybudowana w latach 1904-1905 według projektu Karla Klimma konstrukcja liczy sobie 63 metry wysokości i od samego początku wzbudzała niemałe emocje nie tylko z powodu oryginalnej formy, ale i zamontowanej wewnątrz elektrycznej windy. Dziś niestety nie jest już ona dostępna dla zwiedzających, ale i widok z zewnątrz pozostawia dobre wrażenie.
Rynek
Większy znajdziemy tylko w Krakowie i Olecku, a czy którykolwiek jest piękniejszy – to już sprawa dyskusyjna. Ten wrocławski został wytyczony w pierwszej połowie XIII w., liczy sobie 213 m długości i 178 m szerokości, a zwiedzanie wszystkich atrakcji zlokalizowanych w jego obrębie może spokojnie zająć kilka dni – my podróżując niemal z prędkością światła, poświęcamy mu 2 godziny. W pierwszej kolejności zaglądamy do późnogotyckiego Starego Ratusza, uznawanego za najokazalszą tego typu budowlę w Polsce. Rekomendujemy, by zwiedzanie podzielić na 2 etapy – najpierw odwiedzić Muzeum Miejskie, następnie zaś wpaść na kufelek złocistego trunku do zlokalizowanej w podziemiach Piwnicy Świdnickiej. To jeden z najstarszych lokali gastronomicznych w Europie (jego historia sięga ponoć 1215 r.), a na liście sławnych gości znajdziemy takie nazwiska jak Chopin, Słowacki czy Goethe.
Dalej udajemy się do przeniesionego ze Lwowa pomnika Aleksandra Fredry, uroczych kamieniczek w cieniu majestatycznego kościoła św. Elżbiety znanych jako Jaś i Małgosia (trzymają się nawet „za rączki”), klimatycznych przejść w dawnym bloku śródrynkowym (w jednej z bram mieścił się legendarny teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego) oraz średniowiecznego pręgieża, pod którym wrocławianie zawsze umawiają się ze znajomymi. Meta naszej rynkowej ekspedycji to ciekawie zaprojektowana fontanna „Zdrój”.
Krasnoludki
W punkcie informacji turystycznej zlokalizowanym na Rynku dostępne są 2 mapy dla turystów – klasyczna, obejmująca główne atrakcje miasta oraz taka skrzacia, z wytyczonymi szlakami, którymi najchętniej chadzają wrocławskie krasnoludki. Ta druga to niezbędnik w tropieniu bajkowych postaci i… niezła zabawa dla zwiedzających z dziećmi, które z radością wyklejają mapę naklejkami przedstawiającymi podobizny słynnych, miniaturowych mieszkańców Wrocławia. Są wśród nich celebryci, kloszardzi, rzemieślnicy, alkoholicy, ekscentrycy, niepełnosprawni. Każdy ma własne imię i odmienną rolę. Niektóre ponoć przynoszą szczęście, inne z miejsca wywołują uśmiech na twarzy, jeszcze inne po prostu wtapiają się w otoczenie.
Jest ich ok. 350. Kryją się w najmniej spodziewanych miejscach, więc trzeba przez cały czas uważnie patrzeć pod nogi. Takie właśnie są wrocławskie krasnoludki. Zaskakujące, oryginalne, czasem odpychające, zawsze jednak wyjątkowe i nadające temu pięknemu miastu niepowtarzalnej, baśniowej otoczki. Można je spotkać zarówno na Rynku, jak i w supermarketach, a spacer ich śladem to długie godziny fantastycznej zabawy. Musimy tylko zaopatrzyć się wcześniej w aktualną mapę i dużo cierpliwości – inaczej z pewnością nas przechytrzą.
Ostrów Tumski
Po chwilę oddechu, nie zwalniając przy tym tempa zwiedzania, udajemy się do Ostrowa Tumskiego. Historia tej najstarszej części Wrocławia sięga czasów Mieszka I. Jego następca utworzył tu jedno z pierwszych biskupstw na ziemiach polskich, zaś od XIV w. całość należała do władz kościelnych. Dlatego też obecnie jest to najwspanialszy zespół zabytków sakralnych na mapie miasta. A przy tym jedno z tych miejsc, w których można na chwilę odciąć się od zgiełku miasta i wszystkimi zmysłami poczuć powiew historii.
Przy średniowiecznych uliczkach oświetlonych gazowymi latarniami stoją piękne, zabytkowe budowle, jak m.in. romański kościół św. Idziego z lat 20. XIII w. (najstarsza świątynia w mieście), potężna kolegiata św. Krzyża i św. Bartłomieja ze strzelistą wieżą czy maleńki gotycki kościółek św. Marcina. Sercem Ostrowa Tumskiego jest jednak bez wątpienia imponująca katedra św. Jana Chrzciciela – „matka kościołów śląskich” i jeden z najpiękniejszych przykładów architektury gotyckiej w naszym kraju. Koniecznie trzeba zajrzeć do pełnego historycznych skarbów wnętrza, na koniec zaś wjechać windą na wieżę, z której rozpościera się zapierająca dech w piersiach panorama starego Wrocławia.
Mosty, mosty, mosty i rooftop na Wyspie Słodowej
Widok na miasto podziwiany z wysokości zaostrza apetyt na… więcej widoków. Po ten udajemy się do supernowego (a zdaniem niektórych najlepszego) tarasu widokowego na mapie miasta – rooftoopu w budynku Słodowa zlokalizowanego w sercu Wyspy Słodowej.
Oczywiście, żeby się tu dostać z Ostrowa Tumskiego trzeba pokonać parę mostów. Nikogo to specjalnie nie dziwi, w końcu Wrocław to miasto mostów. Nikt nie wie dokładnie, ile ich jest. Jedni mówią o 200, inni o 400, a jeszcze inni nawet o 800. Wiadomo jednak, że Wrocław oficjalnie lokuje się na czwartym miejscu w Europie pod względem ich liczby – zaraz po Wenecji, Amsterdamie i Petersburgu. Ale trudno się dziwić, skoro przez miasto przepływa aż 6 różnych rzek, które łącznie tworzą 25 wysp. Są wśród wrocławskich przepraw prawdziwe klejnoty. Jak choćby Most Grunwaldzki (w dawnym Breslau zwany Cesarskim), czyli najwspanialszy most wiszący na ziemiach polskich. Dużo więcej romantycznych konotacji budzi Most Tumski, łączący Ostrów Tumski z Wyspą Piasek i nazywany powszechnie „mostem miłości” – wszystko z racji tysiące zawieszonych kłódek, które… wisiały na nim do momentu, w którym architekci i konserwatorzy nie uznali, że swoim ciężarem stanowią zagrożenie dla konstrukcji. Ale i historia swoje dopowiada. Podobno to właśnie tutaj odbyły się zaręczyny pierwszego króla Polski Mieszka I z czeską księżniczką Dobrawą. Jeśli zaś ktoś zapragnie nacieszyć oczy potęgą nowoczesności, nie może przegapić najdłuższego i najwyższego w Polsce Mostu Rędzińskiego – ponad 1700 m długości i 122 m wysokości (tyle co taras widokowy w warszawskim Pałacu Kultury) to parametry godne podziwu.
Skoro o rekordach w dziedzinie mostów mowa, nie można pominąć najwyższego mostu w stolicy Dolnego Śląska. Mostek Czarownic, nazywany też Pokutnic, zawieszony jest na wysokości aż 45 metrów nad Ziemią. Co jednak ciekawsze, nie łączy on dwóch rozdartych rzeką brzegów, ale…wieże katedry św. Marii Magdaleny. Nam osobiście najbardziej przypadł do gustu Most Uniwersytecki, na krańcu którego znaleźć można jedną z najbardziej osobliwych instalacji artystycznych wkomponowanych w miejską tkankę – tajemniczą dłoń wysuwającą się dyskretnie z murów. Cymes dla poszukiwaczy ciekawostek i wyzwanie dla spostrzegawczych.
Przerwa kawowa: Pomiędzy
Przechodząc pomiędzy Wyspą Słodową a najbardziej hipsterską dzielnicą Wrocławia, wstępujemy na chwilę do niepozornej kawiarni na rogu “Pomiędzy”. Zatrzymujemy się tu na chwilę – i w mieście, i w tekście – by uczcić jedno z najlepszych tonic espresso, jakie przyszło nam kiedykolwiek pić.
To słodko-gorzkie arcydzieło sztuki baristycznej serwowane w kameralnym cafe & bistro to dobre preludium do sztuki… ulicy, jaką przyjdzie nam się delektować pomiędzy kamienicami Nadodrza.
Nadodrze
Niegdyś szare i mdłe, przez lata uparcie przeciwstawiające się trendom „pastelozy” w krajobrazie miejskim, dziś zachwyca feerią barw w technicolorze. Mowa o najbarwniejszym miejscu Wrocławia – kamienicach otaczających Ośrodek Kulturalnej Animacji Podwórkowej na Nadodrzu. Podwórko skryte wśród kamienic przy ul. Jedności Narodowej i Roosevelta zdobi 250-metrowe dzieło łączące malarstwo, rzeźbę i ceramikę. Pomysłodawcą kolorowej akcji zdobienia XIX-wiecznych kamienic był malarz i animator Mariusz Mikołajek, jednak w wykonanie projektu zaangażowali się niemal wszyscy mieszkańcy kamienic.
Na „niemuralu” – jak go określają sami twórcy – znalazły się fragmenty wyobrażeń rajskiego ogrodu z galerią fantastycznych zwierząt i roślin, surrealistyczne obrazy, wizerunki postaci historycznych i bajkowych, a także portrety samych twórców dzieła. Dziedziniec przed budynkiem OKAP zdobią ogromnych rozmiarów rzeźby kota i psa.
Siadamy na biurowych krzesłach ustawionych na prowizorycznie zaaranżowanym „dziedzińcu” OKAP-u i przyglądamy się kolorowej galerii facjat na fasadach budynków. Niektóre z podobizn błyskawicznie przypisujemy osobom wyłaniającym się z klatek schodowych. Na przykład sympatycznej pani, który z radością opowiada nam historię pana Zenona – twórcy części tutejszych ceramicznych płaskorzeźb. Dowiadujemy się także, że w kamienicy nr 74 przy ul. Jedności Narodowej można zaopatrzyć się w ceramiczne wyroby wytwarzane podczas zajęć w OKAP-ie. Warto, jeśli ktoś szuka niebanalnej pamiątki z Wrocławia. Ponoć barwnym Nadodrzem zachwycił się podczas wizyty we Wrocławiu, sam Wim Wenders – światowej sławy reżyser filmowy.
Obiad w Panczo
Jeśli przypadnie Wam do gustu mozaika kolorów podwórza na Nadodrzu, to koniecznie wybierzcie się do restauracji Panczo przy ul. Św. Antoniego, gdzie czeka na Was wielobarwny Meksyk – i to zarówno w aranżacji wnętrza restauracji, jak i na talerzu.
Niech czaszka w logo Was nie zmyli – czeka tu na Was samo dobro. W menu meksykańskie klasyki: burrito, nachosy, rollosy, tacosy, w tym także w oryginalnych i zaskakujących odsłonach, np. quesadilla z boczniakiem i hibiskusem. Miejsce vegan – i vegefriendly.
Galeria Neonów
Ten jasny punkt na mapie Wrocławia, na podwórzu przy ul. Ruskiej 46, to wspólna inicjatywa samego miasta i Fundacji Neon Side wsparta przez MKIDN oraz Fundację KGHM Polska Miedź. Na tej oryginalnej, plenerowej wystawie prezentowanych jest 30 eksponatów z kolekcji Tomasza Kosmalskiego pochodzących z okresu PRL-u.
Wszystkie z tych świecących dzieł sztuki użytkowej to część pokaźnej kolekcji fundacji Neon Side, które przez ostatnią dekadę ocaliła dziesiątki historycznych neonowych szyldów z Wrocławia i Dolnego Śląska przed złomowiskiem i zapomnieniem. Wstęp bezpłatny, rekomendowany po zmroku. A podziwia się najlepiej, delektując się przy tym sokiem lub szklaneczką czegoś mocniejszego z jednego z zlokalizowanych tu barów.
Taki before to dobre preludium do dalszej części wieczoru… i nocy, którą najlepiej spędzić przy Pasażu Niepolda. Niewielki, liczący sobie nie więcej niż 50 m zaułek między zabytkowymi kamienicami Starego Miasta (w bok od ul. Ruskiej) to prawdziwe wrocławskie Soho. Centrum życia nocnego, które w każdy weekend przyciąga kilka tysięcy spragnionych dobrej zabawy imprezowiczów. Puby i kluby – a jest ich tu kilkanaście – zlokalizowane są niemal „drzwi w drzwi”, dzięki czemu można zafundować sobie rasowy clubbing bez konieczności długich spacerów czy wydatków na taksówkę. Ogromną zaletą tego klubowego zagłębia jest też różnorodność ofert, jakie tu znajdziemy. Obok otoczonej lokalną legendą, urządzonej w klimacie starego mieszkania Bezsenności 2.0 mamy bowiem do dyspozycji m.in. rockowe Niebo, dyskotekowy Klub 13, pop-artowy Melanż czy odwiedzany przez słynnych DJ-ów Mundo 71. Nad ranem zaś prawdziwym zbawieniem będzie otwarty przez całą dobę Głuchy Telefon.
Kolejny dzień we Wrocławiu zaczynamy od nura w największe rodzinne atrakcje miasta. Dwie pierwsze pozycje z listy są tak popularne, iż uwzględniając kolejki, na ich zwiedzanie spokojnie można poświęcić cały dzień. Gotowi na przypływ pozytywnych emocji?
Hydropolis
Od wejścia na ekspozycję dzielą nas (dłuuuuuuga kolejka) i niezwykła wodna kurtyna. Wodna instalacja umożliwia nie tylko prezentację zaprojektowanych przez wodnych architektów napisów, ale i – reagując na ruch – pozwala przekroczyć próg zabytkowego zbiornika wody czystej z 1893 suchą stopą. Od pierwszych minut zwiedzania nie mamy wątpliwości. Hydropolis to bez wątpienia najnowocześniejsza atrakcja Wrocławia i jedno z nielicznych miejsc tego typu na całym świecie. Interaktywne centrum wiedzy na temat wody rozpoczęło działalność na początku grudnia 2015 roku i, jak na tematykę przystało, od razu stało się gwarantem fali atrakcji. A wszystko za sprawą ławicy tuńczyków i olbrzymiego rekina… które dostępne są tu na sucho i na wyciągnięcie ręki.
Na powierzchni mierzącej ponad 4 tys. m2 – w oryginalnej scenografii, której perły stanowią replika batyskafu Trieste, który w 1960 roku zanurkował w głębinach Rowu Mariańskiego, oraz nieśmiertelna meduza z głębin – udostępniono zwiedzającym 64 interaktywne instalacje. Zanurzenie w świat oryginalnej wystawy rozpoczyna się od projekcji 360°, której tematem jest geneza wody na naszej planecie. Podzielone na 8 stref tematycznych pomieszczenia łączy półkilometrowy strumień płynący pod przezroczystą taflą podłogi. Fascynującemu spacerowi przez głębiny oceanu, chaszcze amazońskiej dżungli i wnętrza pracowni dawnych wynalazców czy współczesnych laboratoriów towarzyszą wodne dźwięki – od szmeru strumienia i fal na rajskiej plaży po odgłosy nadchodzącej burzy. Burza nie nadchodzi, ale nadchodzą kolejne atrakcje przygotowywane pod EXPO. Tu trzeba „być”/ dać nura. Podobnie jak w kolejnej, dostępnej często w ramach jednego, łączonego biletu atrakcji.
Afrykarium
Czym różnią się od siebie kotik afrykański od foki czy morsa? Które z wodnych ssaków regularnie wymienia trzonowce i w jaki sposób antylopa dikdik reguluję temperaturę ciała? Jeśli nie znasz odpowiedzi na żadne z powyższych pytań (my do niedawna nie znaliśmy) albo po prostu masz ochotę doświadczyć nieco Afryki w sercu Dolnego Śląska, to niezawodny znak, że podczas wizyty we Wrocławiu Afrykarium odpuścić nie możesz.
Prawie 15 mln litrów wody, ponad 7 tys. zwierząt, 19 akwariów i basenów oraz milion odwiedzających w ciągu niewiele ponad pół roku – liczby mówią same za siebie. A otwarte pod koniec 2014 r. Afrykarium to nie tylko najpopularniejsza atrakcja słynnego wrocławskiego ZOO (a ten nie ma sobie równych w całej Polsce – kto oglądał „Z kamerą wśród zwierząt”, ten wie), ale też najchętniej odwiedzane biletowane miejsce w kraju. Co zadecydowało o takim sukcesie? Przede wszystkim nowoczesne podejście do koncepcji oceanarium oraz nietypowy pomysł zgromadzenia w takim miejscu zwierząt wyłącznie z jednego kontynentu – Afryki.
To jedyne miejsce w Polsce (i jedno z niewielu w Europie), gdzie można przejść szklanym tunelem pod pływającymi nad głową rekinami, płaszczkami i ośmiornicami, stanąć oko w oko z pociesznym manatem albo podejrzeć pod wodą zwinne pingwiny tońce. Spotkamy tu również wiele innych ciekawych stworzeń z Czarnego Lądu, jak choćby krokodyle, hipopotamy, mangusty czy najmniejsze antylopy świata – zbliżone rozmiarem do kotów dikdiki. Nie tylko najmłodsi będą oczarowani.
Informacje praktyczne! Zarówno w przypadku Hydropolis, jak i Afrykarium istnieje możliwość wcześniejszej rezerwacji on-line wejścia na konkretną godzinę – warto to uczynić i uzbroić się w cierpliwość przy chęci wejścia do budynku Afrykarium przed obiadem. Kolejki, niestety, bywają dłuższe niż szyja żyrafy z zagrody nieopodal.
Ogród Japoński
Po ogrodzie zoologicznym, czas na ogród w orientalnym klimacie – zwłaszcza, że ten znajduje się 10 minut spacerem od wrocławskiego zoo. Co więcej, ta specjalnie wydzielona część wrocławskiego Parku Szczytnickiego to miejsce unikalne nie tylko na skalę krajową, ale również europejską. Został bowiem zaprojektowany w najdrobniejszych szczegółach przez specjalistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Stanowi żywy fragment japońskiej kultury, przeniesiony praktycznie w skali 1:1 spod ośnieżonych stoków Fudżijamy. Aż 26 zasadzonych tu gatunków roślin występuje tylko w Japonii, a kolejnych 28 w Azji Wschodniej.
Wszystkie wykorzystane w projekcie założenia przestrzenne mają swoje ukryte znaczenie (wspomnijmy choćby o podziale kaskad wodnych na „męskie” i „żeńskie”), architektura ogrodowa również wyróżnia się typowo japońskim charakterem. Historia tego niezwykłego miejsca sięga roku 1913, kiedy to znany entuzjasta kultury Orientu hrabia Fritz von Hochberg postanowił wspólnie z japońskimi architektami krajobrazu zbudować taki ogród na potrzeby wystawy światowej. Później jego dalekowschodni charakter stopniowo zanikał, aż w połowie lat 90. postanowiono powrócić do pierwotnej koncepcji. Prace trwały ponad 2 lata i w maju 1997 r. Ogród Japoński w obecnym kształcie znów został otwarty – po czym zaledwie 2 miesiące później doszczętnie zniszczyła go „powódź stulecia”. Twórcy jednak się nie poddali i dziś znów można cieszyć oczy oraz duszę japońskimi inspiracjami….
…oraz towarzystwem karpi Koi, które zagościły w akwenie wrocławskiego ogrodu dzięki uprzejmości Yoshikigoi – największej w Europie i jednej z największych na świecie farmie karpi zlokalizowanej… w Chocimiu w pow. tureckim. Warto wspomnieć, iż ryby te to okazy niezwykłe. Rozpoznają głos i kroki swojego żywiciela, pozwalają mu się głaskać i dożywają nawet 70 lat.
Hala Stulecia
Historia architektury to nie tylko gotyk, renesans i barok – a takie miejsca jak położona w pobliżu zoo i Parku Szczytnickiego Hala Stulecia dobitnie nam o tym przypominają. Na czym polega wyjątkowość tego gigantycznego gmachu otwartego w 1913 r. i jako jedyny obiekt w mieście wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO? Otóż przy budowie hali po raz pierwszy na taką skalę zastosowano konstrukcję żelbetową. Unikalność technologii, ekspresjonistyczny charakter projektu oraz iście bizantyjski rozmach – budynek ma ponad 40 m wysokości, a nakrywająca go kopuła blisko 70 m średnicy – do dziś nie mają sobie równych na świecie.
W zachwycających surowym pięknem wnętrzach przemawiał pruski następca tronu, paradowali naziści i śpiewał Marino Marini. Mieściło się tu również największe w mieście kino, a całkiem niedawno zaczęto wystawiać monumentalne spektakle operowe. Jeśli zaś kogoś przytłoczy ogrom hali, równowagę znajdzie na sąsiedniej pergoli z multimedialną fontanną.
Obiadokolacja w Jungle
Gdyby szukać słowa-klucza na drugi dzień wizyty w miejskiej dżungli na Dolnym Śląsku, to bez wątpienia byłoby to słowo „dżungla”. Jungle to też nasz w wybór na obiad. Zlokalizowana nieopodal wrocławskiego zoo i Ogrodu Japońskiego, nad sklepem Biedronka i hotelem przy ul. Wróblewskiego 7, restauracja ma w swoim logo małpkę, w jasnych i przestronnych wnętrzach dużo zielonych kwiatów doniczkowych, a w menu – azjatyckie specjały.
W weekend trochę trzeba poczekać na realizację zamówienia, ale… naprawdę warto. Tutejsze zupa Tom Yam, koreańskie kimchi, smażona kaczka w sosie śliwkowo-imbirowym i lemoniada z liczi to niebo w gębie. Albo, po prostu, Azja na talerzu.
Nocny Targ Tęczowa
Nocna mekka na tych, którzy nie lubią wcześnie chodzić spać. Otwarty w lato, tj. od czerwca do końca września, Nocny Targ przy ul. Tęczowej 65 to najbardziej rozświetlony i wielobarwny zaułek Wrocławia, a przy tym przestrzeń kulinarna, rozrywkowa i kulturalna.
To tu bawi się Wrocław od czwartku do piątku, działa najfajniejsze kino plenerowe, a parkiet do tańca, restauracyjne stoliki, wygodne leżaki oraz food trucki serwujące kulinarne rarytasy ze wszystkich krańców świata rozświetlają neony, girlandy świateł i żyrandole w abażurach. Jest bardzo hipstersko, bardzo przyjacielsko (także dla czworonożnych pupili), i bardzo wakacyjnie.
A jeśli nie targ nocą, to może bazar za dnia? Z taką myślą budzimy się trzeciego dnia pobytu, zdeterminowani, by odkryć nieco inne oblicze Europejskiej Stolicy Kultury. Czy wiecie, że Wrocław to miasto… galerii handlowych – ich zagęszczenie na km2 jest tu największe pośród wszystkich polskich miast. Zamiłowanie do handlu widać także w liczbie wrocławskich targowisk. Bazarów, pchlich targów, giełd i kiermaszy jest tu kilkanaście. Z apetytem na odkrywanie, decydujemy się na wizytę w jednym z tych najpopularniejszych (i najsmaczniejszych) weekendowych. I nie mamy to na myśli słynnej Hali Targowej wybudowanej w 1908 roku i nakrytej sklepieniem opartym na żelbetonowych łukach, o której wspomnieć trzeba, tylko Wrocławski Bazar Smakoszy.
Wrocławski Bazar Smakoszy
Dojazd do ul. Pączkowskiej, gdzie zlokalizowany jest nasz cel, nie zachęca. Właściwie parkując samochód przecznicę dalej, mamy ochotę się wycofać. Ale nie robimy tego i „wygrywamy”… papierową torbę wypełnioną po brzegi miodami od pszczół zbierających nektar na terenach Parku Krajobrazowego Chełmy, designerskie słoiczki z masłem klarowanym ghee z sola kłodawską i wszelkiej maści ekomazidłami i ekopastami na kanapki. A to tylko część rzeczy, jakie można tutaj nabyć w każdą sobotę i niedzielę od godzin porannych do wczesnopopołudniowych.
Co weekend półki uginają się pod ciężarem zdrowej żywności, warzyw, owoców i ziół z ekologicznych gospodarstw, certyfikowanych wyrobów z mleka i mięsa, przetworów i takich dobrodziejstw, których na co dzień w sklepach nie uwiadczycie. Punkt obowiązkowy na mapie i w kalendarium prawdziwego smakoszy, dla którego wizyta na Wrocławskim Bazarze Smakoszy to nie tylko okazja, by załełnić domową spiżarnię, ale i pretekst, by posmakować autorskich potraw blogerów kulinarnych. Dodajmy, że we wnętrzach oryginalnej hali przewodzącej na myśl przerabiane w duchu postmodernizmu stodoły albo w sympatycznym ogródku.
Pomnik Anonimowego Przechodnia
Przyznamy się do czegoś. Po wielkim i niepohamowanym obżarstwie na Wrocławskim Bazarze Smakoszy czujemy niemal jakby… ziemia uginała nam się pod nogami. Zupełnie jak w przypadku postaci z najoryginalniejszej wrocławskiej rzęźby – Pomnika Anonimowego Przechodnia. Ta artystyczna instalacja, inspirowana wystawioną w Warszawie pracą pt. „Przejście” Jerzego Kaliny z 1977 roku, składa się z czternastu naturalnych rozmiarów postaci ludzkich odlanych z brązu, z których część wchodzi pod ziemię a część się spod niej wynurza po obu stronach ulicy Świdnickiej, w miejscu skrzyżowania z ulicą Piłsudskiego.
Warszawski pierwowzór, wykonany na potrzeby programu telewizyjnego, na niemal 3 dekady „ukrył się ” w sali wrocławskiego Muzeum Narodowego. Natomiast wrocławska inspiracja urozmaica tkankę miejską i od 2005 roku, czyli momentu odsłonięcia, święci triumfy w międzynarodowych zestawieniach i rankingach popularności oryginalnych rzeźb. I wcale nas to nie dziwi!
Kawa i ciastko w kawiarni Gniazdo
Kilka kroków od Pomnika Anonimowego Przechodnia, przy ul. Świdnickiej 36, zlokalizowana jest kawiarnia, która dawno przestała być anonimową dla przechodniów i prawdziwych smakoszy kawy, a także poszukiwaczy tradycyjnych, wegańskich i bezglutenowych łakoci czy oryginalnych połączeń smakowych na śniadanie, lunch, obiad i kolacje. Co więcej, jak na wrocławski lokal przystało, znają ją także miłośnicy nowoczesnej sztuki graficznej i melomani – kawiarnia to miejsce wystaw grafik młodych twórców i kameralnych koncertów.
My rozsiadam się w Gnieździe tylko na chwilę i tylko po to, by skosztować dobrej kawy flat white i zauroczyć się wizerunkiem łabędzia wykonanym przy użyciu mleka na powierzchni kawy przez zdolną baristkę.
Dzielnica 4 wyznań
Opuszczamy kawiarnię przed godz. 12, na chwilę przed tym, gdy w całym mieście rozbrzmiewają dzwony – w końcu niedziela. A skoro o niedzieli mowa, istnieje we Wrocławiu miejsce, gdzie wspólnie modlą się katolicy, prawosławni i protestanci, a także wyznawcy judaizmu. To zlokalizowana pomiędzy ulicami Kazimierza Wielkiego, św. Antoniego, Pawła Włodkowica i św. Mikołaja Dzielnica Czterech Wyznań, nazywana też Dzielnicą Czterech Świątyń. Co ciekawe, nie jest to dzielnica w urbanistycznym znaczeniu tego słowa, jednak zagęszczenie budynków architektury sakralnej na kilometr kwadratowy i panująca tu atmosfera w pełni uzasadniają oficjalnie funkcjonującą od 1995 roku nazwę.
W odległości nieprzekraczającej 300 m znajdują się tu obok siebie prawosławny sobór Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy, świątynia rzymskokatolicka św. Antoniego z Padwy, kościół ewangelicki Opatrzności Bożej i synagoga pod Białym Bocianem. Od lat organizowane tu są imprezy charytatywne, spotkania edukacyjne oraz modlitwy ekumeniczne, przed dekadą zaś świątynie połączone zostały ścieżką kulturową. Warto zawitać tu zwłaszcza w sezonie wakacyjnym, gdy w synagodze organizowane są koncerty i wystawy pod szyldem „Lato w Synagodze pod Białym Bocianem”.
Pomnik Jatek
A skoro przywołujemy już białego bociana, wymieńmy też odlane z brązu poczciwą kozę, pulchne prosię, dumnego koguta, gęś z jajkiem, królika i ciele. Pomnik Zwierząt Rzeźnych przy Starych Jatkach, bo o nim mowa, to jedna z tych ciekawostek turystycznych Wrocławia, która wywołuje na twarzach zwiedzających zarówno serdeczny uśmiech, jak i szczere wzburzenie. Budzące emocje dzieło powstało z inicjatywy prezesa Okręgu Wrocławskiego Związku Polskich Artystów Plastyków dla upamiętnienia roli, jaką na przestrzeni wieków pełniły jatki – w przeszłości miejsca sprzedaży mięsa z uboju.
Od czasów średniowiecza przez całe wieki przy dzisiejszych Starych Jatkach działały zakłady rzeźnicze i sklepy garmażeryjne. Dziś, zamiast jaj czy steków, zaopatrzyć się tu można w różnorakie pamiątki z Wrocławia, w tym kolorowe akwarele, obrazki czy ceramikę. To żelazny – choć adekwatniej napisać „brązowy” – punkt wycieczki szlakiem wrocławskich osobliwości.
Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego
Nasz kolejny przystanek to muzeum zlokalizowane nad brzegiem Odry, w niezwykłej urody barokowym budynku uniwersyteckim zaprojektowanym przez Krzysztofa Tauscha. To barokowa perła nie tylko Dolnego Śląska i Polski, ale i całej Europy Środkowo-Wschodniej. Więcej, jesteśmy pewni że skrytymi we wnętrzach zabytkową Aulą Leopoldyńska i Oratorium Marianum zachwycili by się także mieszkańcy innych kontynentów…. a scenografowie filmowej wersji przygód Harrego Pottera to już na pewno. Iluzjonistyczne malarstwo ścienne Krzysztofa Handkego z Ołomuńca oraz dekoracja i wyposażenie rzeźbiarskie Franciszka Mangoldta z Moraw oraz włoskiego mistrza Ignatiusa Provisore naprawdę robią wrażenie. Niestety, w tym momencie ze względu na remont auli, nie można się o tym przekonać.
Natomiast wciąż dostępne dla zwiedzających zostają przekształcone w koncertową Salę Muzyczną Oratorium, Wieża Matematyczna z tarasem widokowym umieszczonym na wysokości 42 m, a także trzy sale ekspozycyjne: Sala im. Romana Longchampsa, Sala im. Stefana Banacha oraz Sala Pod Filarem.
Ossolineum
Jesteśmy pewni, że statystycznie większość polaków trzymało w dłoniach książkę sygnowaną logo wydawnictwa Ossolineum. W końcu utworzone we Lwowie przez Józefa Maksymiliana Ossolińskiego wydawnictwo jednym z najstarszych działających nieprzerwanie na polskim rynku. Natomiast dużej liczby czytelników, którzy delektowali się lekturą na dziedzińcu Zakładów Narodowych im. Ossolińskich, już tacy pewni nie jesteśmy. A szkoda, bo to jedno z najbardziej magicznych wśród ukrytych miejsc we Wrocławiu, często określane przez samych wrocławian „Tajemniczym ogrodem” w centrum miasta. Aż trudno uwierzyć, iż w dalekiej przeszłości miejsce to pełniło funkcję gospodarczą, a po galeriach i arkadach spacerowali nie natchnieni artyści, ale czterokopytni przedstawiciele trzody.
Nim budynek przy ul. Szewskiej stał się polskim instytutem naukowy i kulturalnym, działały tu o Zakon Szpitalny Kawalerów Krzyżowych z Czerwoną Gwiazdą, a później katolickie gimnazjum św. Macieja, w którym kształciło się wiele znanych osobistości – w tym między innymi prawnik Michael Graf Von Matuschka, na cześć którego w 1998 roku w północnej ścianie dziedzińca zamontowano pamiątkową tablicę. I on i każdy z innych u gimnazjalistów patrzył na drewnianą studzienkę, która stoi tu …od poczatku XVII wieku do dziś. Może to za sprawą duchów historii, a może pięknego kasztanowca rzucającego cień na popiersie fundatora Ossolineum, miejsce to emanuje… szczególną romantyczną energią. Na pewno w opinii zakochanych, dla których to najlepsza z wrocławskich miejscówek na miłosne sesje fotograficzne. No może zaraz po Zatoce Gondoli…
Zatoka Gondoli
Nie trzeba jechać aż do Włoch, żeby doświadczyć przyjemności rodem z Wenecji. Wystarczy udać się do Wrocławia, nad przystań rekreacyjno-sportową ukrytą wśród zieleni drzew przy ulicy Jana Ewangelisty Purkyniego. Zatoka Gondoli – bo tak brzmi nazwa jednego z najromantyczniejszych zaułków stolicy Dolnego Śląska – powstała już pod koniec XIX wieku. Stanowi pozostałość dawnego koryta ujściowego Oławy Miejskiej do Odry i ważny punkt na mapie turystyki wodnej.
Od czasu umocnień nadbrzeża i rozbudowy przystani w 2007 roku miejsce to, choć zlokalizowane w ścisłym centrum miasta, stanowi mekkę spragnionych arkadyjskich klimatów wrocławian. W sezonie działa tu wypożyczalnia sprzętu wodnego, m.in. łódek, kajaków i łodzi motorowych, na pokładzie których eksplorować można zakamarki koryta Odry. Nie mniejszą rozkosz dostarcza spacer po okolicy – na północ od przystani położony jest Ostrów Tumski, na zachodzie – bulwar nadrzeczny i pozostałości kazamatów Bastionu Ceglarskiego. Idąc na południowy wschód, dochodzi się do Parku Juliusza Słowackiego lub gmachu Muzeum Narodowego. Nieopodal przystani znajdują się także rotunda Panoramy Racławickiej.
Obiad: Hala Świebodzki
Czy wiecie, że przez Wrocław przebiega najstarsza linia kolejowa w Polsce? Albo że wybudowany w stylu angielskiego neogotyku, a następnie rozbudowany w stylu historyzmu i secesji Dworzec Wrocław Główny mieści bibliotekę publiczną i galerię, a w swoim „artystycznym portfolio” ma udział w takich filmowych produkcjach jak „Stawka większa niż życie” czy „Mniejsze niebo”? Albo że we wnętrzu i na peronie zabytkowego Dworca Świebodzkiego powstał pierwszy food court we Wrocławiu?
My o tym ostatnim nie wiedzieliśmy, ale się dowiedzieliśmy i to miejsce obraliśmy na późny obiad. W wysokich wnętrzach hali dworcowej uwagę przykuwają ciemne ściany, artystyczne freski i postmodernistycznie wkomponowane w całość rośliny i drewno. Całość – mimo zabytkowego charakteru – ma posmak nowości. W końcu Hala Świebodzki zainaugurowała swoją działalność w lipcu 2020 roku, od razu stając się nocną mekką młodych mieszkańców Wrocławia i turystów. W intencji twórców projektu to przestrzeń artystycznych eventów oraz działalności znanych wrocławskich konceptów kulinarnych. Dodajmy, że przestrzeń niebanalna. Leżaki rozłożone latem na torach i peronach naprawdę robią wrażenie.
Pożegnanie z Wrocławiem
Ilu dni potrzeba, by policzyć wszystkie wrocławskie krasnale, przekroczyć wszystkie 5 rzek, poruszając się po ponad 100 mostach, poznać wszystkie zwierzęta w zoo i sfotografować się na tle wszystkich zabytkowych gotyckich, barokowych i modernistycznych budowli w mieście nie wiemy. Ale wiemy na pewno, że trzy dni to za mało. Opuszczamy Wrocław zakochani i z poczuciem podróżniczego niedosytu. Jesteśmy przekonani, że jeszcze nie raz tu wrócimy – zostało tu jeszcze wiele fascynujących miejsc do odkrycia.
Jak dojechać?
Wrocław jest dobrze skomunikowany nie tylko z większymi miastami w Polsce, ale i Pragą czy Berlinem. Miasto przecinają drogi krajowe i europejskie nr 5, 94, A8, E67, E261, a tuż przy granicy miasta znajduje się węzeł autostrady A4 oraz dróg E40, nr 5, 35, 98, E261. Podróż S8 z Warszawy do Wrocławia trwa niecałe 4 godziny. Trasą A1 i S8 z Trójmiasta jedzie się 5,5 godziny, a S5 z Poznania – trochę ponad 2 godziny. Autostradowa Obwodnica Wrocławia umożliwia ominięcie centrum miasta.
Wrocław Główny to nr 1 pod względem ważności i funkcjonalności węzeł kolejowy w południowo-zachodniej Polsce, posiadający połączenie z każdą z polskich metropolii. Podróż pociągiem do Wrocławia z Warszawy trwa ok. 4 godz., z Poznania i Katowic niecałe 2 godz., a z Krakowa niecałe 3 godz.
Wrocławski port lotniczy im. Mikołaja Kopernika posiada bezpośrednie połączenia lotnicze z Warszawą (PLL LOT), Gdańskiem i Olsztynem (Ryanair).
Jak poruszać się po Wrocławiu?
Rekomendujemy, by podczas wizyty w mieście zrezygnować samochodu. Ceny parkingów są wysokie, o miejsca przy ulicy jest trudno, a ślad węglowy – sami wiecie. Gdy już jednak przyjedziecie do miasta autem, najwygodniej go “porzucić” na jednym z dużych, płatnych parkingów m.in. przy ul. Nowy Targ 29, Szewskiej 3a, Powstańców Śląskich 5/7 lub przy Placu Wolności 1. W mieście dynamicznie rozwija się sieć miejsc parkingowych typu „park&ride”, umożliwiających wygodną przesiadkę z auta do pojazdu komunikacji miejskiej. Parkingi działące według tej formuły znajdziemy m.in. przy stadionie, stacji Wrocław-Mikołajów, przy pętli tramwajowej na Oporowie oraz przy Wzgórzu Andersa.
Wrocław posiada dobrze rozbudowaną sieć komunikacji miejskiej – tramwaje kursują codziennie na przeszło 10 liniach, a autobusy na niemal 50 trasach. Bilety na przejazd można nabyć zarówno w kioskach, jak i biletomatach zlokalizowanych w sąsiedztwie przystanków. Aby dostać się do odległych dzielnic miasta (takich jak np. Leśnica, Pracze Odrzański czy Psie Pole) najelpiej skorzystać z szybkiego szynobusu. Jedną z największych komunikacyjnych atrakcji Wrocławia jest zawieszona ponad Odrą i trasą z Hydropolis do zoo kolejka linowa Polinka. Bilety na przejazd trwający ok. 3 minut można zakupić w automatach ustawionych na stacjach po obu stronach Odry. Kolejka kursuje w tygodniu w godz. 7-18 oraz w weekendy w godz. 11-18.