Polskie miasto najbliżej nieba, które „przycupnęło” pod samymi Tatrami jest niczym hipnotyzująca mieszanka złożona z zachwycającej przyrody na wyciągnięcie ręki, wciąż żywego góralskiego folkloru i pulsującego życiem kurortu. Zakopane to miasto o wielu twarzach, w którym żyją ludzie ślebodni – wolni, otwarci, gościnni, ale i twardzi, niepokorni, bo tego od wieków wymagało od nich surowe, górskie otoczenie. Choć uznaje się je za zimową stolicę Polski, góra atrakcji czeka tu na turystów przez wszystkie cztery pory roku. W ramach kampanii „Poznaj Polskę… w weekend”, w towarzystwie „Power Couple” – państwa Torres postanowiliśmy sprawdzić, za co Zakopane mogą pokochać przybysze z nizin.

 

Jeszcze kilka wieków temu na terenach dzisiejszego Zakopanego i okolic znajdowały się sezonowe pastwiska oraz osady pasterskie. Pierwsi osadnicy pojawili się tu około XV w. – karczowali oni, czyli kopali, polany i zakładali pierwsze osady. Jedną z tych osad było Zakopane. Choć wielu myśli, że nazwa miejscowości bierze się stąd, że bywa ona zakopana pod śniegiem, prawdopodobnie pochodzi ona właśnie od wspomnianego kopania – karczowania polan. Przywilej osadniczy dla mieszkańców Zakopanego wydał w 1670 r. król Michał Wiśniowiecki (podobno na osiedlanie się pod Giewontem zezwolił prawnie już Stefan Batory w 1578 r., jednak sprawa jest wciąż niejasna, a oryginał wydanego przez niego przywileju nie został nigdy odnaleziony). Mała, góralska wieś żyjąca zgodnie z rytmem przyrody z czasem stała się smakowitym kąskiem dla turystów. Obok walorów przyrodniczych zaczęto dostrzegać jej potencjał uzdrowiskowy. Po zdrowie i natchnienie zaczęli przyjeżdżać tu pisarze, poeci, malarze, aktorzy i kompozytorzy. Niektórych z nich magia Tatr oczarowała tak bardzo, że zamieszkali tu na stałe. Tworzyli, pisali, opiewali piękno gór – i wspólnie z góralami budowali zakopiańską legendę.

Co ma do zaoferowania to wyjątkowe miasto pod Giewontem? Przede wszystkim bezpośrednie otoczenie majestatycznych Tatr. To właśnie otulającym je górom Zakopane zawdzięcza tytuł najwyżej położonego miasta w Polsce. Najwyższym punktem znajdującym się w granicach administracyjnych Zakopanego jest położony 2301 m n.p.m. wierzchołek Świnicy. Najniższy punkt w mieście leży na wysokości 750 m n.p.m., zaś początek Krupówek osiąga wysokość 838 m n.p.m. Stolica polskich Tatr urzeka obłędnymi krajobrazami, wszechobecnym folklorem, architektonicznymi perełkami, bogatą ofertą kulturalną i klimatem takim, że nogi same się rwą do eksplorowania zakopiańskich zakątków. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. My, razem z państwem Torres, w poszukiwaniu wrażeń (nie tylko wysokogórskich) spędziliśmy pod Tatrami 3 dni – i podpowiadamy, jak ciekawie zaplanować weekend pomiędzy Gubałówką a Tatrami.

 

Zakopane bywa nazywane „pępkiem świata” – a my zamieszkaliśmy w samym jego sercu! Jako bazę do eksploracji zakopiańskich zakątków wybraliśmy Grand Hotel Stamary ****, położony w centrum miasta przy głównej arterii, prowadzącej do największych atrakcji górskiego kurortu. Dojście stąd do Krupówek zajmuje zaledwie 10 minut.

Stylowy budynek według projektu Eugeniusza Wesołowskiego już od pierwszej chwili przyciąga wzrok architektonicznym rozmachem. Hotel otwarto po raz pierwszy w 1905 r. – minął cały wiek, a obiekt niezmiennie zachwyca klasyczną elegancją i atmosferą młodopolskiej bohemy, która nadal unosi się tu w powietrzu. Wnętrza hotelu pełne są intrygujących akcentów, zdobią je drewniane stropy, lśniące podłogi, piękne meble, porozstawiane tu i ówdzie pikowane fotele i kanapy, fotografie i obrazy. Podziwianie wszystkich wysmakowanych detali mogłoby zająć sporą część weekendu, gdyby nie rozpościerająca się z hotelu tatrzańska panorama, na którą możemy mieć oko zarówno z ogromnego tarasu, jak i z ogrodu, okien, a także balkonów, którymi dysponuje większość pokoi. Każdy pokój został ponadto wyposażony w m.in. wygodne łóżka, minibarek, płaski telewizor, biurko i dostęp do Wi-Fi. Po zejściu ze szlaku lub zażywaniu uroków miasta możemy odpocząć w dwupoziomowym centrum wellness & spa z basenem, jacuzzi, 3 rodzajami saun oraz gabinetami zabiegowymi. 

Tym, czym nas jeszcze zachwycił pobyt w tym wyjątkowym hotelu, była kuchnia – w stylowej restauracji skosztujemy znakomitych, apetycznie podanych dań staropolskich, regionalnych, ale i międzynarodowych. Zapewniamy – nawet najbardziej wybredny nie wyjdzie głodny. Tym, co nas szczególnie urzekło – była obsługa, serdeczna, uśmiechnięta, pomocna i skora do pogawędek, nie tylko o pięknym Podhalu.

Radisson Blu Hotel & Residences Zakopane ****

Radisson Blu Zakopane to luksusowy hotel położony u stóp Tatr, łączący regionalną kulturę z nowoczesnym designem. Oferuje 158 komfortowych pokoi i apartamentów z pięknymi widokami na góry, a jedynie 10 minut spacerem dzieli go od Krupówek i Centrum Narciarskiego Nosal. Na terenie obiektu goście mogą korzystać z licznych udogodnień, takich jak kryty basen, sauna, jacuzzi, grota solna, centrum fitness oraz zabiegi SPA. Dla najmłodszych przygotowano pokój zabaw i brodzik przy basenie. Hotel oferuje także różnorodne opcje gastronomiczne, w tym 3 bary oraz restauracje serwujące śniadania w formie bufetu.

Hotel Kopieniec Fizjo-Med & Spa ****

Propozycja na wypoczynek połączony z odnową biologiczną w polskich Tatrach, w spokojnej okolicy, kilka kilometrów od Zakopanego – sauna fińska, łaźnia parowa, sala cardio, zaplecze leczniczo-rehabilitacyjne

 

 

Pod Tatry przybywamy w godzinach popołudniowych, ok. 16.30 meldujemy się w hotelu, jemy kolację i mamy żelazny plan na wieczór – kierunek Krupówki, w wydaniu nocnym.

Napis „Zakopane”

Kiedy wychodzimy na miasto, jest już ciemno. Po drodze na deptak, na górnej Równi Krupowej, mijamy ogromny napis „Zakopane”, w tym roku odnowiony. Tu swoje aparaty rozgrzewają do czerwoności niemal wszyscy przybywający do miasta turyści. Wieczorem – za sprawą pasków LED umieszczonych na każdej z liter – napis jest pięknie rozświetlony. Korzystamy z nastrojowej scenerii i też urządzamy sobie małą sesję na tle niemal 17-metrowego „szyldu”.

Krupówki nocą

Od napisu dzieli nas już tylko 5 minut spacerem do głównego deptaka miasta. Docieramy i okazuje się, że Krupówki ani myślą zasypiać – nawet po zmroku są wypełnione po brzegi śmiechem, gwarem, światłem i muzyką. Idziemy wzdłuż deptaka usianego regionalnymi karczmami, stoiskami z pamiątkami i grillowanymi oscypkami (albo raczej scypkami, bo z tymi zrobionymi z mleka krowiego podróbkami oscypka spotkamy się znacznie częściej, nawet o tym nie wiedząc – my się na scypka chętnie skuszamy). Tu i ówdzie uliczni handlarze próbują zainteresować przechodniów swoimi jarmarcznymi świecidełkami, wszędzie czuć klimat zabawy i wakacyjnej beztroski. My chcemy posłuchać regionalnej kapieli i zobaczyć z bliska, jak wygląda zakopiańskie życie nocne, ale nie czysto klubowe, a właśnie takie zabarwione tutejszym klimatem.

Skuszeni dźwiękami góralskich zaśpiewów i skrzypiec – zatrzymujemy się w jednej z restauracji. „Śwarna” góralska kapela umila nam wieczór jeszcze przez pół godziny, goście lokalu chętnie podrygują w rytm folkowych pieśni oraz zaśpiewek i śpiewają z zespołem, niektórzy na całe gardło. Następnie wnętrza restauracji również wypełnia muzyka na żywo – tym razem są to imprezowe „dancingowe” klasyki sprzed lat, które porywają do tańca niemal cały lokal. Pary i single pląsają po parkiecie raz szybciej, raz wolniej, zależnie od aktualnego repertuaru. Trzeba przyznać, Zakopane umie się bawić! My jesteśmy zachwyceni. Po dwóch godzinach „zakopiańskiej balangi” postanawiamy wracać do hotelu. Musimy się wyspać, jutro mamy wielkie plany. „Święta góra” czeka!

 

 

 

Rano, od razu po przebudzeniu spoglądamy za okno. Prognozy straszyły nas deszczem – na szczęście tym razem nam się upiekło. Pogoda może nie jest idealna, ale nie pada, a widok nieba daje obietnicę wypogodzenia się i słońca. Zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę do Kuźnic. Dziś mamy chrapkę na Kasprowy – ponieważ nasza zakopiańska przygoda będzie trwać tylko weekend, nie podejmujemy się wspinaczki na szczyt, decydujemy się na słynną kolej linową.

Kasprowy Wierch: suniemy na „świętą górę”

Ponad 85 lat temu – po 227 (!) dniach budowy – oddano do użytku pierwszą polską kolej linową. Srebrny wagonik sunący po niebie stał się symbolem wizjonerstwa, rozmachu i skuteczności państwa polskiego. Pierwszy kurs na zwany „świętą górą” narciarzy Kasprowy Wierch odbył się 15 marca 1936 r. Co ciekawe, podobno pierwszym pasażerem nie był człowiek. Był nim Rebus – pies żony ministra, który, gdy podczas uroczystego otwarcia zaproszeni goście ociągali się z wejściem do kolejki, wskoczył radośnie do wagonika jako pierwszy. Teraz co prawda z czworonogiem na Kasprowy nie wiedziemy, ale jedno się nie zmieniło – zapierające dech w piersiach widoki i wysokogórskie emocje, jakie na nas czekają, gdy już zajmiemy miejsce w podniebnej kolejce. Łatwy dostęp sprawia, że na Kasprowym Wierchu każdy – bez względu na wiek, stan zdrowia czy kondycję fizyczną – może przez chwilę poczuć się jak taternik i spojrzeć na okolicę z wysokości blisko 2 tys. m n.p.m. Centralne usytuowanie szczytu sprawia, że widać stąd w całej okazałości zarówno Tatry Wysokie i malowniczą Dolinę Gąsienicową, jak i Tatry Zachodnie z pasmem Czerwonych Wierchów oraz leżące w dole Zakopane.

Amatorzy ciekawostek z pewnością chętnie obejrzą najwyżej położony budynek w naszym kraju, czyli przytulone do skał Obserwatorium Meteorologiczne IMGW. Miłośnicy zdrowego ruchu mogą stąd zejść na Halę Gąsienicową lub wyruszyć w wyższe partie gór. Narciarze mają do dyspozycji dwie kolejki krzesełkowe i spektakularne trasy (w tym najdłuższą nartostradę w Polsce, liczącą sobie ponad 9 km). Poszukiwaczy bliższego kontaktu z górską naturą z pewnością ucieszy, że szlaki prowadzące z Zakopanego na Kasprowy są jednymi z najmniej uczęszczanych w Tatrach. Nie musimy chyba tłumaczyć dlaczego.

W to lato na wysokości 1987 m n.p.m. na turystów czeka jeszcze więcej atrakcji. Polskie Koleje Linowe i Tatrzański Park Narodowy wystartowały z drugą edycją akcji #STACJA EDUKACJA. Wszyscy, którzy chcą dowiedzieć się więcej o Tatrach i górskiej przyrodzie, powinni tuż po wyjściu z wagonika wypatrywać przewodników w pomarańczowych koszulkach z nazwą akcji #STACJAEDUKACJA. Czekają oni na sympatyków gór w oznakowanych miejscach, codziennie od 9.00 do 15.00. Podczas górskich opowieści dowiemy się m.in., że świstaki to bardzo zmyślni aranżerzy wnętrz, jaki model ojcostwa przyjmują capy (czyli samce kozicy), a także co zrobić, gdy na swojej drodze spotkamy niedźwiedzia brunatnego. Energiczni przewodnicy nie szczędzą też informacji o tym, jak właściwie zachować się na szlaku, czy na co zwrócić szczególną uwagę podczas górskich wypraw, a także ciekawostek związanych z ukształtowaniem Tatr, zjawiskami pogodowymi panującymi w górach, florą, fauną oraz budową samej kolei linowej. To wszystko bez dodatkowych opłat. Akcja potrwa do 30 września.

Przydatna informacja! Złośliwi mówią, że na ten najchętniej odwiedzany szczyt w całych polskich Tatrach prowadzą aż dwie kolejki – jedna linowa, a druga do kasy. Rzeczywiście, kolejka w Kuźnicach powiększała się z minuty na minutę. My, żeby uniknąć stania w sznureczku do kasy, polecamy kupić bilety online, najlepiej dzień wcześniej – za przejazd góra-dół zapłacimy co prawda o 20 zł więcej, ale oszczędzimy sporo czasu, który możemy przeznaczyć na kolejne zakopiańskie atrakcje. Bilety kupimy też w biletomatach PKL na terenie Zakopanego oraz w Biurach Obsługi Klientów – nie tylko w w Kuźnicach, ale i pod Gubałówką. Ceny w sezonie wysokim mogą różnić się w zależności od wybranej godziny przejazdu.

Gubałówka

Kolejka linowo-szynowa na Gubałówkę, zwana często „atrakcją dla leniwych”, to jeden z głównych symboli, a przy tym najpopularniejszych punktów na mapie Zakopanego – w tym roku świętuje swoje 83. urodziny! Wjazd około 299 m pod górę zwieńczony zostaje charakterystyczną panoramą Zakopanego i okolicznych Tatr, który większość z nas kojarzy z pocztówek. Na miejscu czeka nie tylko piękny widok, ale też masa atrakcji dla młodszych i starszych – od straganów z rękodziełem po przejażdżki quadem. Znaleźć tu można także parki linowe, dmuchane place zabaw, przedszkole narciarskie oraz bryczki i osiodłane konie. Co najważniejsze, kolej jest całoroczna, więc w zależności od panującej pory roku, atrakcje będą inne. Na koniec warto skosztować lokalnych przysmaków i odpocząć chwilę na najwyżej położonej piaszczystej plaży w Polsce. Takiego widoku nie da się zapomnieć.

 

Krupówki w środku dnia

Słońce rozgościło się w Zakopanem na dobre, a my po takiej dawce wrażeń wysokogórskich mamy ochotę na kolejne uniesienia – tym razem artystyczne. Chcemy odwiedzić jedną z najstarszych galerii sztuki w Polsce – Miejską Galerię Sztuki. Znajduje się ona przy ul. Krupówki 41, korzystamy z okazji i najpierw idziemy na przechadzkę wzdłuż deptaka. Widzieliśmy już Krupówki w wieczorno-nocnej odsłonie, teraz chcemy zobaczyć, jak prezentują się w ciągu dnia. Fala turystów „przelewa się” przez zakopiański deptak. Jest głośno, tłoczno, kolorowo – wiemy, wiemy, wielu narzeka na ten gwar, my jednak uważamy, że ma to swój urok i że pobyt na rozwibrowanym deptaku może napełniać pozytywną energią. Tym bardziej, że zgiełk panujący na Krupówkach możemy w mig zamienić na spokój i artystyczną atmosferę panującą w przylegających do Krupówek zakątkach. 

Z Krupówek możemy odbić w boczne uliczki, by podziwiać zabytkowe drewniane wille w stylu zakopiańskim. Najsłynniejsze z nich to Atma (w której działa Muzeum Karola Szymanowskiego), Pod Jedlami i Koliba. W tej ostatniej mieści się Muzeum Stylu Zakopiańskiego. Jest ono oddziałem nazywanego „skarbnicą Tatr i Podhala” Muzeum Tatrzańskiego im. Tytusa Chałubińskiego. Warto przy tym wspomnieć, że gmach główny muzeum, a także niektóre filie placówki (m.in. Galeria Sztuki Włodzimierza i Jerzego Kulczyckich) są właśnie remontowane i przez to nieczynne dla zwiedzających. Część oddziałów – min. Galeria Sztuki XX wieku w willi Oksza – jest świeżo wyremontowana i czeka na zwiedzających.

 

Cmentarz na Pęksowym Brzyzku

W atmosferze wyciszenia i zadumy zwiedzimy też „zakopiańskie Powązki”, czyli Cmentarz na Pęksowym Brzyzku. Malutka nekropolia z unikatowymi, artystycznymi nagrobkami tuż obok drewnianego kościółka pw. Matki Bożej Częstochowskiej (najstarszego w Zakopanem) oraz zabytkowej Kaplicy Gąsieniców. Spoczywają tu wybitnie zasłużeni dla Tatr i Zakopanego – Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Krzeptowski-Sabała, Tytus Chałubiński, pierwszy proboszcz Zakopanego ks. Józef Stolarczyk, pierwszy góral z wyższym wykształceniem dr Andrzej Chramiec i wielu innych. Przy wejściu znajduje się także symboliczny grób Witkacego.

Zakopiańskie Centrum Kultury – Miejska Galeria Sztuki

Galeria, a właściwie budynek, w którym się mieści, świętował w 2021 roku 110 urodziny. Budynek powstał z inicjatywy Władysława hr. Zamoyskiego i został oddany do użytku w 1911 r. Wówczas działał w nim Bazar Polski, w którym tuż po otwarciu odbyła się pierwsza wystawa grafiki. Bazar był świadkiem wielu artystycznych wydarzeń, przemian, wolt. Stał się swoistym centrum artystycznym. To tu działał słynny Teatr Formistyczny Witkacego i to tu odbywały się Salony Marcowe, podczas których zaczęto manifestować potrzebę wolności w wypowiedzi artystycznej i zerwania z socrealistyczną retoryką w sztuce. Salony Marcowe, wraz z Przeglądem Filmów o Sztuce, zostały reaktywowane w 2016 r. przez Zakopiańskie Centrum Kultury i Miejską Galerię Sztuki. W tym roku ich bohaterem był ilustrator, malarz i rzeźbiarz – Józef Wilkoń.

Pierwszego stycznia 2001 r. Miejskiej Galerii Sztuki nadano imię Władysława hr. Zamoyskiego. Aktualnie, od końca września, w galerii możemy podziwiać wystawę „Artyści Zakopiańscy 2021”. Galeryjną, bielutką przestrzeń wypełniły różnorodne jak kolory tęczy dzieła tworzących współcześnie 45 artystów z zakopiańskiego środowiska – zarówno samego Zakopanego, jak i okolic. Na miejscu możemy podziwiać szeroki przegląd dyscyplin, postaw, technik i kierunków – malarstwo, rysunki, rzeźby, instalacje, fotografie, tkaniny. Obok wystawy nie można przejść obojętnie. Tym bardziej, że jest ona w pewnym stopniu odpowiedzią na to, jak pandemia wpłynęła na artystów i ich sposób wyrażania, a także jakie piętno odcisnęła na nas wszystkich. Część prac subtelnie nawiązuje do trudnego czasu pandemii koronawirusa, część „mówi” wprost o tym, jak przymusowa izolacja i nieustanne poczucie zagrożenia oddziaływały na sztukę i nasze życie codzienne. Dla nas wizyta w galerii była poruszającym, skłaniającym do refleksji doświadczeniem, ale i ucztą dla oczu. Zachęcamy! Ekspozycję była dostępna do 24 września 2021 roku.

Przydatna informacja! Wstęp do galerii jest bezpłatny. Jej ekspozycję można oglądać od wtorku do soboty.

 

Zakopiańskie Centrum Kultury – Centrum Kultury Rodzimej w Willi Czerwony Dwór

Idąc dalej tropem zakopiańskiej sztuki, docieramy do ul. Kasprusie 27, przy której znajduje się Willa Czerwony Dwór. To jedna z najważniejszych, najbardziej urokliwych willi w całym Zakopanem. Drewniany dom powstał w latach 1901-1902 według projektu Wojciecha Roja, bliskiego współpracownika „wariata z Krupówek” – Stanisława Witkiewicza. Nie bez kozery wspominamy w tym momencie o Witkacym – Czerwony Dwór został wybudowany w stworzonym przez niego witkiewiczowskim vel zakopiańskim stylu. Początkowo budynek ochrzczono „Władysławką”, od imienia męża Oktawii Lewandowskiej, dla której w ogóle powstał. W 1904 r. w willi zamieszkał Maestro Rubinstein, a w latach 1918-1919 urzędował tu Stefan Żeromski. Lista znamienitych gości „Władysławki”, o których dziś przeczytamy w podręcznikach szkolnych, jest znacznie dłuższa. Mieszkali w niej lub bywali Karol Szymanowski, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Rafał Malczewski, Zofia Nałkowska czy Helena Modrzejewska. Około połowy lat 20. XX w. willa stała się własnością pani de Pourbeix-Zakrzewskiej. Zleciła ona pokrycie dachu czerwoną blachą i przemianowała budynek na „Czerwony Dwór”. 

Obecnie w zabytkowej willi z charakterystycznym czerwonym dachem od 5 lat działa prężnie Centrum Kultury Rodzimej, w którym możemy podziwiać prace lokalnych twórców – artystów i rzemieślników. Jeśli chcecie poznać artystyczne oblicze Zakopanego, nie to „straganowe”, to zajrzyjcie koniecznie. W odnowionych wnętrzach galerii regularnie odbywają się wystawy twórczości rodzimych autorów, bezpłatne warsztaty twórczości ludowej, wykłady, koncerty oraz prelekcje. Stałą ekspozycją galerii jest wystawa tradycyjnego malarstwa na szkle. Na miejscu zobaczymy też stroje regionalne, ceramikę, meble, przedmioty codziennego użytku. Część z nich można kupić. Poza wystawą stałą organizowane są tu wystawy czasowe.

W sobotę dodatkowo można tu zwiedzić Izbę Harcerską – z ekspozycją biograficzną uznanych twórców polskiego harcerstwa, Olgi i Andrzeja Małkowskich, a także artefaktami dotyczącymi dziejów harcerstwa, również podhalańskiego. Ciekawostką jest najstarsza książka skautowska „Skauting jako system wychowania młodzieży” z 1911 r. autorstwa ojca polskiego skautingu, Andrzeja Małkowskiego.

Przydatna informacja! Wstęp do Centrum Kultury Rodzimej jest bezpłatny, tak samo jak udział w odbywających się tam co pewien czas warsztatach twórczości ludowej. Willa jest otwarta przez cały tydzień, z wyjątkiem środy.

Zakopane „ławeczkowym” Szlakiem Literatów i Muzyków

Pierwsze, co zwróciło naszą uwagę przed wejściem do Willi Czerwony Dwór – poza samym pięknie zdobionym budynkiem – była granitowa ławka z motywami muzycznymi i góralskimi. Okazało się, że oprócz swojej funkcji nadrzędnej, odgrywa ona (i to bardzo dosłownie!) jeszcze rolę edukacyjno-rozrywkową. Gdy naciśniemy przycisk, w eterze zaczynają rozbrzmiewać utwory Karola Szymanowskiego. Po szybkim zbadaniu tematu dowiedzieliśmy się, że to nie jedyna taka multimedialna ławeczka w Zakopanem. W całym mieście jest aż 9 takich atrakcji, tworzą one Szlak Literatów i Muzyków. Projekt zrealizowało Miasto Zakopane oraz Zakopiańskie Centrum Kultury. Kolejne „gadające” i „grające” ławki są poświęcone twórcom słowa pisanego (Witkacemu, Janowi Kasprowiczowi, Kornelowi Makuszyńskiemu, Janowi Sztaudyngerowi), kompozytorom (obok Szymanowskiego również Mieczysławowi Karłowiczowi i Wacławowi Geigerowi) oraz góralskiemu skrzypkowi i przewodnikowi po Tatrach – Bartusiowi Obrochcie. Jest też ławeczka dedykowana muzyce góralskiej Parafialnego Regionalnego Zespołu „Giewont”. Ławeczki są rozsiane po całym mieście, znajdują się m.in. przy Urzędzie Miasta, w Parku Miejskim, przy ul. Piłsudskiego czy przy Placu Niepodległości. Na wszystkich znajdują się fotokody (kody QR) odsyłające do strony, przybliżającej biografie opracowane przez dr Agnieszkę Jurczyńską-Kłosok. Ławeczki opisane są dodatkowo Braille’em.

 

Festiwal Folkloru Ziem Górskich

Jednym z ważniejszych zakopiańskich świąt jest Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich odbywający się co roku w drugiej połowie sierpnia (w to lato festiwal odbędzie się po raz 53). Przez ponad tydzień całe miasto rozbrzmiewa wtedy z pełną mocą muzyką góralską. Na sympatyków folkloru czekają występy zespołów góralskich z całego świata rywalizujących o „Złote Ciupagi”, barwny korowód ulicami Zakopanego, warsztaty regionalne, spotkania kulinarne i animacje dla najmłodszych, a nawet takie cymesiki, jak pokaz tradycyjnego góralskiego wesela czy bicie rekordu w tańcu zbójnickim.

Przydatna informacja! Udział w wydarzeniach w ramach festiwalu nie jest biletowany. Z tych wszystkich wspaniałych atrakcji możecie skorzystać bezpłatnie.

 

Muzeum Oscypka

Niestety, w dalszej części dnia pogoda nie była dla nas już taka łaskawa. Na Zakopane spadła ściana deszczu – i wszystko wskazywało na to, że lepiej nie będzie. To był idealny czas, żeby zajrzeć do Muzeum Oscypka przy ul. Jagiellońskiej. Miejsce to nie wyróżnia się bogatą ekspozycją ani przepastnymi salami muzealnymi. Jego siłą są ludzie i opowieść. Główną atrakcją jest udział w pokazie wyrobu oscypka. Możemy w jego trakcie zobaczyć, jak powstaje król wszystkich serów i poznać warunki, jakie musi spełniać, żeby można go było w ogóle oscypkiem nazywać. Dowiemy się też, że nie samym oscypkiem Podhale stoi, a także posłuchamy fascynujących opowieści o tutejszych tradycjach pasterskich i serowarskich oraz szerzej pojętej tradycji i kulturze góralskiej. Niektóre ciekawostki wprawiają w osłupienie! Opowieść toczy się żwawo i ciekawie, raz po raz przerywają ją salwy śmiechu uczestników oscypkowych warsztatów. Żeby nie psuć Wam zabawy podczas wizyty w muzeum, nie będziemy zdradzać więcej. Sami zobaczycie.

Zwieńczeniem pokazu jest produkcja serka pod czujnym okiem bacy. Własnoręcznie zrobiony serek możemy zabrać ze sobą albo skonsumować od razu – z naszych obserwacji wynika, że popularniejsza jest druga opcja… Na miejscu działa mały sklepik, w którym możemy zaopatrzyć się w najprawdziwszego oscypka – do wyboru mamy 3 warianty, które różnią się od siebie zawartością mleka owczego (60, 80 lub 100%). 

Przydatna informacja! Muzeum nie posiada własnego parkingu, a w jego pobliżu jest problem z dostępnością miejsc parkingowych. Polecamy zmotoryzowanym przybyć na miejsce nieco wcześniej, żeby zostawić w spokoju auto w okolicy. Pokaz oscypkowy trwa ok. 1,5 godz.

Po pokazie, bez nadziei na lepszą pogodę wieczorem, wracamy do hotelu. Liczymy, że jutro będziemy mogli zwiedzać Zakopane „suchą stopą”.

 

 

Wstajemy z wielkimi planami i nadzieją na dobrą pogodę – niestety prognoza jest bezlitosna, tak samo jak widok za oknem. Jest pochmurno, ale na szczęście nie pada. Po śniadaniu pakujemy bagaże i jedziemy, żeby zobaczyć kolejny symbol Zakopanego, mekkę polskich skoków narciarskich od od 1925 r. – jej wysokość Wielką Krokiew.

Wielka Krokiew

„Leć Adaaam! Jest, proszę Państwa, pięknie! Jak on to zrobił?! Kapitalny skok! (…) Najdaaalej, najdaaalej, Adam Małysz jest pierwszy!”. Takich okrzyków, jak ten Włodzimierza Szaranowicza podczas zawodów Pucharu Świata, wznosiło się (i nadal wznosi) nad Wielką Krokwią mnóstwo. Nic dziwnego, gdy nasi skoczkowie podrywali się do lotu, emocje sięgały zenitu, szaleli kibice i z miejsc zrywali się komentatorzy. Jedna z najpiękniejszych skoczni na świecie była świadkiem rozwoju karier i sukcesów gigantów polskich skoków narciarskich – Stanisława Marusarza, Stanisława Bobaka, Piotra Fijasa, Adama Małysza czy Kamila Stocha. Do tej pory jest ona areną zmagań skoczków w ramach Pucharu Świata.

Wielka Krokiew to skocznia naturalna – czyli nie ma sztucznie wyniesionej wieży startowej, z której skoczkowie rozpoczynaliby rozbieg do skoku. Rozlokowana na północnym stoku góry Krokiew, wśród drzew – stanowi wspaniały punkt widokowy na miasto. Na Wielką Krokiew możemy wjechać nowoczesną koleją linową z 2-osobowymi krzesełkami, na szczycie czeka na nas platforma widokowa, z której roztaczają się piękne widoki na dużą część Zakopanego. Na skocznię możemy też wejść pieszo. Jeśli będziemy mieć szczęście, zobaczymy na własne oczy, jak trenują nasi skoczkowie.

 

Zakopane: kaplica na Jaszczurówce

Kolejny ważny przystanek na naszej trasie to przepiękna kaplica na Jaszczurówce, przy drodze nad Morskie Oko. Tym, co nas uderza po wejściu do drewnianego kościółka, to prostota i skromność wnętrza. W ramach kampanii „Poznaj Polskę… w weekend” odwiedzamy różne kościoły i świątynie, niektóre są tak „barokowe” i ociekające blaskiem, że ich wnętrza przyprawiają o zawrót głowy. Oczywiście – robi to na nas wrażenie, jednocześnie jednak tatrzańska kapliczka jest dla nas ciekawą odmianą. Uroczą świątynię zaprojektował uchodzący za ojca stylu zakopiańskiego Stanisław Witkiewicz. Jej sercem jest ołtarz wyrzeźbiony z jaworowego i jesionowego drewna na podobieństwo frontowej części góralskiej chaty. Kaplica jest zdobiona, m.in. witkiewiczowskimi witrażami. To idealne miejsce na chwilę refleksji i złapanie oddechu od turystycznego zgiełku.

 

Kotelnica Białczańska: hulajnogą po stoku

Zjazd zboczem Kotelnicy Białczańskiej na hulajnodze? Brzmi nieco… niepoważnie? Uspokajamy – nie jest to zwyczajna hulajnoga, a przystosowany do górskich warunków monsterroller, czyli hulajnoga terenowa ze specjalnymi, ogromnymi kołami. W lato na Kotelnicy dwie deski zamieniamy na dwa kółka i hulamy! Ale zanim zjazd, najpierw wypożyczamy monsterrollery w usytuowanej na terenie ośrodka wypożyczalni i wjeżdżamy wyciągiem krzesełkowym na sam szczyt. Na górze chwila na podziwianie spektakularnych widoków okolicy – i hop, zjeżdżamy. Do wyboru mamy dwie specjalnie wytyczone trasy – czerwoną o długości 2500 m i dłuższą o 200 m trasę żółtą. My wybieramy czerwoną. Na początku jedziemy zachowawczo, cały czas z wciśniętym kontrolnie hamulcem, żeby wybadać sprzęt. Gdy już czujemy się pewniej, trochę przyspieszamy, ale na tyle, by kontrolować sytuację. Jest moc! Emocjonująca podróż po kotelnickim zboczu zajmuje nam około 10-15 minut. Jeżeli lubicie smak adrenaliny, polecamy.

Tradycjonaliści mogą zjechać ze zbocza rowerem górskim po specjalnie wytyczonej trasie downhillowej. Dodatkowo, wokół ośrodka wytyczonych jest kilkanaście tras rowerowych o różnym stopniu trudności. Ze szczytu Kotelnicy dojedziemy m.in. w stronę Bukowiny Tatrzańskiej i dalej na Słowację albo w kierunku Dębna i Czorsztyna.

Przydatna informacja! Bilety na monsterrollery kupimy w automacie przy dolnej stacji Kolei nr IV oraz w wypożyczalni SPORT2000 rent.

 

Czarna Góra: punkt widokowy i karczma na szczycie

Po wizycie w Białce mieliśmy zaplanowane odwiedzenie punktu widokowego w Czarnej Górze (903 m n.p.m.). Niestety, choć wjeżdżamy na górę, z widoków nici – rozpadało się na dobre. A szkoda, są wśród nas tacy, którzy już tu byli i potwierdzają – to najpiękniejszy punkt widokowy w Tatrach, skąd możemy podziwiać całe pasmo monumentalnych Tatr, łagodniejszych Gorców, a nawet część przytulonych do tatrzańskich zboczów Pienin. Przed deszczem schroniliśmy się w działającej na miejscu karczmie. Na naszym stole wylądowały kwaśnica z wkładką, placek po zbójnicku, łoscypki z żurawiną, moskole oraz pierogi (ruskie i z mięsem). Zgodnie przyznajemy, że karczma dobrze karmi po góralsku, wszystko jest pyszne, a tak pysznych moskoli nie jedliśmy nigdzie indziej. Uczciwa, dobra góralska kuchnia z sercem – uwielbiamy!

 

Zakopane: do następnego razu!

Po góralskiej uczcie opuszczamy Podhale i ruszamy dalej w Polskę. Można powiedzieć, że pogoda dopisała nam na 50%. Cóż, i w tym też jest jakiś urok gór, to one dyktują warunki. Dobra pogoda może nie jest tu na zamówienie, ale nawet jeśli aura pokrzyżuje nam plany, przy odpowiedniej organizacji i zaplanowaniu czasu, wciąż możemy spędzić w Zakopanem weekend pełen wrażeń. Nam się to udało. Oczywiście, w zanadrzu mieliśmy też kilka miejsc, które chcieliśmy odwiedzić, a które ostatecznie zostawiliśmy sobie na następny raz – Morskie Oko, tatrzańskie doliny i dolinki, Harendę z bacówką, najpiękniejszy zachód słońca w Tatrach (no właśnie, gdzie jest ten najpiękniejszy?). Kto wie, może spotkamy się pod Tatrami już tej jesieni? Czy łatwo się zakochać w Zakopanem w weekend? Łatwo, nawet mimo deszczu! Za jego żywą kulturę, klimat, zachwycające położenie i góralską gościnność.

 

 

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Car.png

Z Warszawy dojedziemy S7-ką do Krakowa. Następnie do Zakopanego dotrzemy drogą nr 47 z Krakowa (czyli słynną „Zakopianką”), choć trzeba się liczyć z faktem, że może ona być zakorkowana. Podróż zajmie ok. 6 godzin. Kluczowa trasa S7 z Warszawy pod Tatry jest wciąż budowana – już za kilka miesięcy kierowcy pojadą nową „Zakopianką” (zyskają oni 16,7 km dwupasmowej jezdni, tunel o długości ponad 2 km oraz 38 nowych mostów i wiaduktów).

Z Trójmiasta dojedziemy autostradą A1 do Torunia, następnie drogą krajową nr 1, na odcinku Katowice-Kraków autostradą A4, a od Krakowa do Zakopanego drogami krajowymi nr 7 i 47. Nasza podróż będzie przebiegać przez okolice Grudziądza, Torunia, Łodzi, Częstochowy, Katowic i Kraków. Na przejazd musimy przeznaczyć ok. 8,5 godz.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Train.png

Bezpośrednie pociągi do stolicy Tatr jeżdżą m.in. z Krakowa, Warszawy, Gdyni, Szczecina i Częstochowy.

 

 

 

Po samym Zakopanem najlepiej poruszać się pieszo – absolutnie odradzamy auto. Gdy byliśmy w mieście, także z racji rozpoczętych robót drogowych, na ulicach tworzyły się spore zatory. Samochód przyda nam się jednak, jeśli chcemy dotrzeć gdzieś dalej, wyjechać poza obręb Zakopanego czy dotrzeć np. pod Kasprowy. Alternatywą dla auta będą krążące po mieście i okolicach busiki. Kursują one po całym Podhalu, do okolicznych miejscowości, wylotu tatrzańskich dolin, term, pod wyciągi, do Palenicy Białczańskiej, która jest bazą wypadową nad Morskie Oko, i do wielu innych atrakcji regionu.

 

Serdecznie dziękujemy za pomoc w realizacji partnerom odcinka: miastu Zakopane, Zakopiańskiemu Centrum Kultury (w tym Miejskiej Galerii Sztuki oraz Centrum Kultury Rodzimej w Willi Czerwony Dwór), Polskim Kolejom Linowym oraz Ośrodkowi Narciarskiemu Kotelnica Białczańska.