Chociaż zajmują zaledwie 1% terytorium Polski, to właśnie na ich obszarze można tak naprawdę odetchnąć od miasta i skryć się przed miejskim tłumem. Cisza, spokój, chmury szybujących gęsi, rytmiczne odgłosy dziuplaków czy leniwie spacerujące niedźwiedzie i żubry – zawitajcie do najpiękniejszych parków narodowych w naszym kraju, by doświadczyć kontaktu z naturą w pełnym wymiarze.
Wszystko wygląda tu dokładnie tak samo, jak za czasów Mieszka I. Cywilizacja przeszła bokiem. Dlatego Białowieski Park Narodowy to miejsce wyjątkowe – ostatni naturalny ekosystem leśny w Europie. Miejscowi powiadają, że to zasługa ducha puszczy, który przez wieki trzymał ludzi na dystans. Również dziś spora część pradawnego lasu jest niedostępna dla zwiedzających. Samego ducha puszczy nikt jednak dotąd nie widział. Dużo łatwiej za to wypatrzeć wśród drzew inny symbol tego miejsca – żubra.
Puszcza Białowieska jest ostoją najliczniejszej na świecie populacji tego największego europejskiego ssaka. Spotkamy go m.in. w Rezerwacie Pokazowym Żubrów, dokąd dojdziemy z Białowieży, stąpając po „żebrach żubra”. Oczywiście nie tych prawdziwych. Tak nazywa się drewniana kładka prowadząca z miasteczka do zagrody. A gdy już zrobimy sobie zdjęcie z rogatym królem puszczy, koniecznie musimy wybrać się do rezerwatu „Orłówka”. To wydzielona część parku narodowego, dostępna jedynie z przewodnikiem. Dalej nie chodzą już nawet przewodnicy… ale za to latają dzięcioły. Wiosną w głębokiej części parku wystukują dziuple wszystkie z 9 leśnych europejskich gatunków dzięciołów. Wiosnę się więc tu nie tylko widzi, ale i słyszy.
Jedni powiadają, że książę Krak zatłukł nią krwiożerczego smoka i wbił potem w ziemię ku przestrodze. Inni z kolei twierdzą, że przywlókł ją tutaj sam diabeł, sprowokowany przez mistrza Twardowskiego. Jaka jest prawdziwa geneza Maczugi Herkulesa – nie wiadomo. Wiadomo jednak, że ta bodaj najsłynniejsza skała w Polsce od lat stanowi główną atrakcję najmniejszego z naszych parków narodowych – Ojcowskiego. Choć obejmujący podkrakowską dolinę Prądnika obszar liczy sobie zaledwie nieco ponad 2 tys. ha, kusi nie tylko fantazyjnymi formami skalnymi (oprócz maczugi koniecznie trzeba zobaczyć również Igłę Deotymy, Rękawicę czy Bramę Krakowską), ale też mnóstwem jaskiń, w których zimą hibernują kolonie nietoperzy. To najbardziej charakterystyczne ssaki tego obszaru – stylizowaną sylwetkę nietoperza umieszczono w godle Parku. Gdy pierwszy podmuch wiosennego powietrza wedrze się do głębin jaskiń podkowca małego i nocka dużego, wybudza ze snu małe ssaki o sympatycznie brzmiących nazwach – gacek brunatny, mroczek późny czy mopek, wprawiając w ruch dziesiątki małych skrzydeł.
Nie trzeba być jednak amatorem filmów o Batmanie, by rozkochać się w Ojcowskim Parku Narodowym. Na przybywających czekają tu także pozostałości neandertalskich osad, malownicze zamki w Ojcowie i Pieskowej Skale, a przede wszystkim niezliczona liczba legend. Z pewnością wszyscy znają tę o Władysławie Łokietku, który schronił się przed czeskimi wojskami w jednej z tutejszych grot, a w zmyleniu pogoni pomogła mu pajęcza sieć. Nie brak wreszcie niezwykłych dzieł stworzonych przez człowieka – wystarczy wspomnieć jedyną w swoim rodzaju „kaplicę na wodzie”, czyli oryginalną próbę obejścia carskiego zakazu budowy kościołów na ojcowskiej ziemi.
Pół godziny. Tyle zajmuje przejazd rowerem z ostatniej stacji warszawskiego metra do puszczy z prawdziwego zdarzenia. Samochodem z centrum miasta można tu dotrzeć w nieco ponad kwadrans. To ewenement na skalę światową. Kampinoski Park Narodowy jest bodaj jedynym tak wielkim kompleksem leśnym na naszym globie, który bezpośrednio sąsiaduje z dwumilionową metropolią. Liczy sobie blisko 400 km2 i jest pozostałością dawnej Puszczy Mazowieckiej, uznanej przez UNESCO za rezerwat biosfery. Trudno doprawdy o lepszą alternatywę dla zatłoczonej i hałaśliwej stolicy – szczególnie wiosną, gdy na porośniętych lasem mokradłach kwitną tysiące zawilców i kaczeńców, żaby przybierają godowe barwy, a zaskrońce leniwie wyłażą na ścieżki w poszukiwaniu słońca.
Erg Chebbi w Maroku, pustynia Namib w Namibii czy park narodowy Corralejo na Wyspach Kanaryjskich to najsłynniejsze miejsca na świecie, w których główną atrakcją turystyczną jest… piasek. Piasek, który wskutek działania wiatru oraz innych naturalnych czynników przybiera niezwykłe formy, do złudzenia przypominające fantastyczny, pozaziemski krajobraz. Niewielki obszar bałtyckiego wybrzeża między Łebą a Rowami również mieści się w tym gronie. Znajdziemy tu jedno z największych w Europie skupisk ruchomych wydm, które wędrują z prędkością nawet 10 m rocznie, „pożerając” przy okazji kolejne drzewa i zostawiając za sobą kikuty tych, które już wcześniej stanęły im na drodze.
Najwyższa z wydm, Łącka Góra, osiąga wysokość od 30 do 40 m n.p.m. Warto więc wdrapać się na szczyt, żeby podziwiać piękne widoki – na morze i nie tylko. Bo Słowiński Park Narodowy to dużo więcej niż wielka piaskownica. Znajdziemy tu również ogromne jezioro Łebsko (trzecie co do wielkości po Śniardwach i Mamrach, a przy okazji najbardziej zasolone ze wszystkich polskich wód śródlądowych), liczne bagna, torfowiska, a nawet tajemniczą górę Rowokół, której ścięta sylwetka do złudzenia przypomina wulkaniczny stożek. A kto będzie miał odrobinę szczęścia, może nawet przeżyć prawdziwą burzę… piaskową. Na tych, którzy wybiorą za cel eskapad Słowiński Park Narodowy, czeka ponadto nowa atrakcja. Cofające się wody Bałtyku odsłoniły niespełna kilka lat temu prawdziwe perły natury – szczątki lasu dębowo-bukowego sprzed ponad 3 tysięcy lat.
Morskie Oko, Rysy, Giewont, Kasprowy Wierch, Dolina Pięciu Stawów Polskich, Dolina Kościeliska, Orla Perć – atrakcje Tatr można wymieniać bez końca. Nic więc dziwnego, że jedyny w naszym kraju park narodowy obejmujący obszary o charakterze wysokogórskim jest również tym najchętniej odwiedzanym. Turystów nie odstraszają strome podejścia, głębokie przepaście ani kaprysy pogody i rocznie przybywają tu ponad 3 mln osób, liczących na piękne widoki oraz wyjątkowe przeżycia. To akurat mają jak w banku. Niedawno dziennikarze amerykańskiej telewizji CNN umieścili najwyższe polskie góry w elitarnym gronie 30 najpiękniejszych parków narodowych świata poza USA. A ich rodacy z „The Wall Street Journal” zaliczyli Morskie Oko do pierwszej piątki najbardziej spektakularnych jezior na naszym globie. W Tatrach każdy znajdzie coś w sam raz dla siebie. Zarówno doświadczeni alpiniści, którzy mozolnie wspinają się na złowrogiego Mnicha albo legendarną Kazalnicę, jak i rodziny z dziećmi spacerujące dnem Doliny Strążyskiej czy Drogą pod Reglami.
Fioletowe dywany krokusów zakwitających w Dolinie Chochołowskiej i na Kalatówkach w Tatrach to nie tylko niezaprzeczalny argument dla górali, że wiosna już w kraju zawitała, ale też prawdziwa gratka dla amatorów malowniczych pejzaży. A jeśli jeszcze uda się przy okazji dostrzec kozicę, świstaka (czyli zwierzęta występujące w naturze tylko w granicach TPN) czy ślady niedźwiedzia, wyjazd będzie można uznać za w pełni udany.
Powierzchnia niemal 300 km2 czyni z Bieszczadzkiego Parku Narodowego największy polski park górski, ale nie jest to jedyna kategoria, w której Bieszczady wysuwają się na pozycję lidera. Park chroni nie tylko najwyższy pas górnego masywu Bieszczady Zachodnie, ale i jednocześnie wszystkie krajowe duże ssaki i drapieżniki, z wilkiem, rysiem, żbikiem i niedźwiedziem brunatnym na czele. W zajmujących dużą powierzchnię parku lasach – głównie bukowych, z dużym udziałem jawora i świerku – zamieszkuje około 80 niedźwiedzi (ok. 80% wszystkich żyjących w Polsce). Trzeba na nie uważać podczas wiosennych wędrówek połoninami, czyli długimi pasmami górskich łąk położonych ponad górną granicą lasu, zbudzone z zimowego snu mogą być bowiem rozdrażnione.
Różnie można przemierzać najdziksze polskie góry – piechotą (na terenie parku sieć pieszych szlaków turystycznych osiąga długość ok. 130 km), konno (to jedyny park narodowy w Polsce, który propaguje turystykę konną) – nic jednak nie może się równać z wyprawą wzdłuż dawnej linii kolejowej 108 między Zagórzem a Krościenkiem na pokładzie drezyny napędzanej siłą własnych mięśni. Widoki są wspaniałe, licząca w sumie 46 km długości trasa całkiem inna od uczęszczanych szlaków, a połączenie zwiedzania z odrobiną aktywności i szczyptą kolejarskiej magii (wizyta na centralnej stacji w Uhercach Mineralnych przypomina podróż w czasie) zapewnia niezapomniane przeżycia.
Choć dotarły do ścisłego finału głosowania na 7 nowych cudów świata, Mazury wciąż jeszcze nie dorobiły się własnego parku narodowego. Co innego sąsiednia Suwalszczyzna, gdzie pod koniec lat 80. objęto ochroną malownicze okolice jeziora Wigry oraz popularnej nie tylko wśród kajakarzy Czarnej Hańczy. To idealne miejsce dla wszystkich, którzy pragną odpocząć od zgiełku i nacieszyć się bliskością dziewiczej natury oraz krajobrazami jak z bajki. Wielkich miast w pobliżu nie ma, jeziora (których jest tu łącznie ponad 40) oraz lasy zachęcają do aktywnego wypoczynku, a widoki z wieży klasztoru pokamedulskiego w miejscowości Wigry należą do najpiękniejszych w tej części kraju.
Można też przejechać się leśną kolejką wąskotorową, wyruszyć na poszukiwanie storczyków (występują tu aż 22 gatunki) albo podejrzeć przy pracy najsłynniejszych mieszkańców Wigierskiego Parku Narodowego, czyli bobry. Chociaż wg przysłowia „jedna jaskółka wiosny nie czyni” , to jednak gdy „jaskółka i pszczółka lata, znakiem to wiosny dla świata.” Wiosną w Wigierskim Park Narodowym spotkać można nie jeden, a 3 gatunki jaskółek – oknówkę, dymówkę i brzegówkę. Poszukiwaczy przyrodniczych ciekawostek zainteresują zaś zapewne tutejsze suchary – to nic innego jak małe, bezodpływowe jeziorka, stanowiące pozostałość po epoce lodowcowej. Nie żyją w nich żadne zwierzęta, więc uznaje się je w okolicy za „suche”.
Pionowe skały wznoszące się kilkaset metrów w górę, iście hollywoodzkie panoramy, rwąca rzeka wijąca się między niedostępnymi zboczami… Do tego najczęściej fotografowana polska sosna przypominająca drzewa znane z chińskich obrazków – i wszystko to na obszarze zaledwie 23 km2. Pieniny to jedno z najmniejszych i najniższych pasm górskich w naszym kraju. A jednak wystarczy spojrzeć w dół ze szczytu Sokolicy albo wdrapać się na galerię widokową na Trzech Koronach, by zrozumieć, że rozmiar nie ma znaczenia. Nic dziwnego, że Pieniński Park Narodowy był jednym z pierwszych, jakie utworzono na ziemiach polskich – istnieje od 1932 r. Jest też statystycznie najbardziej zatłoczony. Ale wrażenia, które oferuje, warte są nawet długich kolejek do najciekawszych punktów widokowych.
Oczywiście nie można opuścić Pienin, nie przepłynąwszy drewnianą tratwą przełomu Dunajca między Sromowcami i Szczawnicą. Trasa liczy sobie blisko 18 km i prowadzi krętym wąwozem, którego ściany osiągają wysokość nawet do 300 m. A jeśli ten spektakl natury odrobinę nas przytłoczy, odziani w góralskie stroje flisacy z pewnością rozładują atmosferę swoimi anegdotami. Podczas wiosennej wyprawy szlakami Pienińskiego Parku Narodowego, warto także… patrzeć pod nogi. Na terenie parku szczególną ochroną objęto bowiem płazy. Co roku, na przedwiośniu, podejmowana jest czynna akcja ochrony płazów wędrujących z miejscowości Sromowce do Kątów. Codzienne patrole leśniczych i wolontariuszy pomagają im bezpiecznie przekraczać ogrodzone specjalnymi siatkami ścieżki i drogi.
O tym parku było rok temu głośno – niestety w przykrym kontekście. Ogromny pożar, który wybuchł na terenie parku w połowie kwietnia, strawił 188 hektarów łąk, nieużytków i lasu. Strata nie do odżałowania – to w końcu jedyny taki park w naszym kraju i dom dla niespotykanych nigdzie indziej gatunków zwierząt.
Jak okiem sięgnąć tylko łąki, bagna i rozlewiska. I tak w prostej linii przez niemal 100 km. Rozciągająca się między Łomżą i Augustowem dolina Biebrzy to jedno z tych nielicznych w naszym kraju miejsc, do których cywilizacja wciąż jeszcze nie dotarła. Nie spodziewajmy się, że za rogiem na pewno trafimy na jakieś gospodarstwo, szosę albo przynajmniej słup wysokiego napięcia. Tutaj nie ma pól, nie ma przydrożnych zajazdów, nie ma tartaków – jest za to natura, która żyje swoim rytmem. Jest największe bagno środkowej Europy. Jest 20 odmian storczyków. A przede wszystkim są dziesiątki tysięcy ptaków.
Specjaliści naliczyli dotąd ponad 270 gatunków, czyli ok. 80% wszystkich występujących na terenie Polski. W tym tak rzadkie okazy jak bielik, puchacz czy symbol tych okolic – batalion. Nic dziwnego, że na fotograficzne safari do największego polskiego parku narodowego przybywają ornitolodzy i fani birdwatchingu z całego świata.
Ale na biebrzańskich mokradłach i rozlewiskach doskonale poczują się również miłośnicy adrenaliny, gdyż niektóre tereny stanowią doskonałe miejsce na wyprawy off-roadowe. Tylko trzeba uważać na łosie, które często zagradzają drogę – ich zagęszczenie jest tu największe w kraju. Planując wyprawę na Podlasie tropem zwiastunów wiosny, warto także wybrać się do oddalonego od Biebrzańskiego Parku Narodowego o około 12 km Pentowa.
Niewielka – złożona z jednego gospodarstwa, w skład którego wchodzi malowniczy dworek szlachecki z budynkami gospodarczymi – miejscowość nad rozlewiskami Narwi zyskała na atrakcyjności w 1991 roku. Wtedy to na licznych, połamanych przez wiatr drzewach, bociany zaczęły budować masowo gniazda. Dekadę po wichurze niemiecka Fundacja Europejskiego Dziedzictwa Przyrody EURONATUR przyznała miejscowości tytuł „Europejskiej Wsi Bocianiej”. Wyróżnienie zaszczytne, biorąc pod uwagę fakt, że może je otrzymać tylko 1 miejsce w kraju.